Recenzja - Gears of War 3
Prawie 5 lat temu po raz pierwszy chwyciliśmy za Lancery i ruszyliśmy rozcinać bebechy Szarańczy na ekranach naszych telewizorów. Nadeszła pora aby zakończyć tę jatkę, w epickim stylu by Epic Games.
Po długim oczekiwaniu, przesuwanej premierze i wycieku do sieci prawie gotowej wersji gry, w końcu trafiła ona na półki sklepowe. Co dosyć dziwne, wydaje się że jedynym sklepem w którym można było dostać Edycję Limitowaną ( recenzja tutaj ) był sklep Ultima, nie spotkałem się z tym żeby jakikolwiek Saturn, MediaMarkt czy Empik miały na stanie to wydanie ( jeśli jest inaczej to poprawcie mnie! ). Tym samym ta edycja stała się bardziej ekskluzywna, na zachodzie bowiem też jest problem jej dostępnością. Czy warto sięgnąć po ten tytuł?
Odpowiedź jest dosyć oczywista - jasne że tak, cała seria jest poza Halo najlepszym exclusivem na Xboxa 360 i każdy posiadacz tej konsoli powinien przejść chociaż jedną z trzech części żeby wiedzieć o co chodzi. A dzieje się sporo.
W telegraficznym skrócie - ludzkość na planecie Sera, niesamowicie podobnej do Ziemi, toczyła ze sobą wojny o imulsję, surowiec pełniący rolę paliwa, i tak pewnie doprowadziłaby do samozagłady ale wtem! Spod ziemi wyszły kreatury nazwane Szarańczą. Niszczyli wszystko na swojej drodze i nikt nie wiedział jaki mieli naprawdę był ich cel. Przez pierwszą część gry nie bardzo zaprzątamy sobie tym głowę. W drugiej, w której szczególny nacisk został położony na fabułę, dowiadujemy się coraz więcej o co w tym konflikcie chodzi i kto jest za niego odpowiedzialny. Przynajmniej tak nam się wydaje dopóki nie przejdziemy trzeciej części. Mając w perspektywie wydarzenia sprzed dwóch lat, widzimy jak dużo się zmieniło, Szarańcza, po zatopieniu Jacinto, jest w odwrocie, ludzie są pod ścianą a Lśniący zaczynają przejmować planetę. Kto musi to powstrzymać i ocalić Świat? No kto, jak nie my. Kampania dla pojedynczego gracza skupia się na losach naszych starych przyjaciół - Marcusa Fenixa, Dominica Santiago czy też Anyi Stroud, ale wprowadza także do gry postacie znane z książki Pola Aspho którą bardzo serdecznie polecam wszystkim fanom gry - rzuca ona pełne światło na relację między Domem a Marcusem. Czeka was wiele momentów pełnych zupełnie skrajnych emocji jak chociażby czysta euforia z rozpruwania kolejnych flaków aż po żal i smutek po utracie bliskiej osoby. Ta odsłona zdecydowanie chwyta zarówno za jaja i za serce. Dla tych którym kampania nie wystarczy, twórcy standardowo już umieścili nieśmiertelniki COG i przedmioty do odnalezienia na każdej planszy. Kolekcjonerzy do dzieła.
Po przejściu bardzo efektownej kampanii co nam pozostaje? To co najlepsze - rozgrywka sieciowa. Mamy do wyboru: Drużynowy Deathmatch, Król wzgórza, Strefa Wojny, Egzekucja, Pojmanie dowódcy, Król Wzgórza, Skrzydłowy, Bestia, Horda i kampania w kooperacji dla czterech graczy. Tryb team deathmatch testowałem już podczas beta testów więc tutaj był pierwszą rzeczą jaką chciałem sprawdzić i nie zawiodłem się, jest dynamicznie, krwawo tak jak w prawdziwym deathmatchu byc powinno. Następnie przetestowałem totalną nowość - tryb Bestii w którym wcielamy się w przedstawicieli Szarańczy nacierających na skupiska COG. Po kolei odblokowujemy coraz potężniejszych przedstawicieli gatunku od Tickera aż do Berserkera. Sesja gry trwa średnio pół godziny bowiem Bestia w przeciwieństwie do Hordy ma 12 rund a nie 50. Następne co zrobiłem to odpaliłem mój ulubiony tryb Hordy. I wiecie co? Po godzinnym graniu w nową ulepszoną Hordę 2.0 musiałem wycierać kałużę śliny z podłogi. Dodano nowe opcje jak chociażby fortyfikacje, czy też bardzo ważne, wznowienie gry od danej fali więc jak nam nie uda się ukończyć jednej, nie oznacza to dla nas końca i możemy próbować dalej. Bardzo wygodne! Co do jakości połączenia - dedykowane serwery robią swoje. Gra jest bardzo stabilna, nie uświadczyłem żadnych poważniejszych lagów i tylko dwa razy miałem zmianę hosta po której co prawda z pięciu graczy zostało trzech ale i tak dawaliśmy sobie radę. Ostatnim trybem na który warto zwrócić uwagę to kooperacja w kampanii aż do czterech osób. Polecam wam odpalenie tego trybu po sieci (lokalnie dwóch graczy dopiero po sieci może grać czterech) po przejściu gry i wtedy razem walkę na poziomie "Wariat". Żeby było ciekawiej, Epic Games dodał tryb zręcznościowy w którym konkurujemy ze sobą o największą ilość punktów, przyznawane są one za zabicie wroga - im większy badass tym więcej punktów przytulimy. Dodaje to nieco pikanterii rozgrywce w grupie.
Podsumowując, ostatnie Gearsy są epickim zakończeniem serii. Piękne pejzaże zniszczonej planety przez ludzi, szarańczę i lśniących, cieszą oko i bardzo często zatrzymywałem się żeby popatrzeć na ruiny miasta, na odległe wzgórza albo jak świetnie zostały dopracowane nawet najmniejsze szczegóły. Bardzo duże wrażenie zrobili na mnie konający lśniący którzy zawsze eksplodują w mniej lub bardziej efektowny sposób (going down with the bang!). Jest drobny problem z frameratem i doczytywaniem tekstur ale nie przeszkadza to tak bardzo że uprzykrzałoby grę. Całość bowiem ocieka takim miodem że aż trudno się odkleić od pada i wzrok od ekranu - dla Gearsów warto zarwać kilkanaście nocy i poświęcić im tyle czasu ile się da. Zapewniam was, po przejściu tej części będziecie chcieli przypomnieć sobie całą historię jeszcze raz. I jeszcze raz.

Minusy : doczytujące się tekstury, chrupiąca przy większych starciach animacja, bo to już koniec :(
Plusy : Miodność, grywalność, grafika - wszystko poza minusami czyni z tej gry Xboxowy must have
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz